SŁUGA BOŻA SIOSTRA ROMUALDA FRANCISZKA GRZANKA (1901 - 1941)
Franciszka Grzanka - w Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek NMP NP - S. Romualda - urodziła się 11 marca 1901 r. w Jamach, pow. Mielec, skąd rodzina przeprowadziła się wkrótce do Dulczy Małej. Rodzice sługi Bożej, to Wojciech i Teresa z domu Dubiel - rolnicy. Po śmierci ojca (s. Romualda miała wtedy zaledwie 2 lata), wychowaniem dzieci i prowadzeniem gospodarstwa zajmowała się pobożna i pracowita matka.
W domu rodzinnym Franciszka ukończyła szkołę powszechną. Jako najmłodsza z rodzeństwa, darzona była szczególną miłością, którą także ona odwzajemniała wobec swoich najbliższych. W takiej atmosferze rozwijało się i wzrastało powołanie zakonne, bowiem pragnienie poświęcenia się Bogu na drodze rad ewangelicznych towarzyszyło jej od dziecięcych lat.
Do zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP NP wstąpiła 21 kwietnia 1922 r. i 16 września 1922 r. rozpoczęła nowicjat. Na początku życia zakonnego pozostawała pod kierunkiem mistrzyni nowicjatu s. Zofii Szmyd, która 14 lat później, na placówce w Liskowie została jej przełożoną (w latach 1936 - 1941) i w ostatnim etapie życia dzieliła wraz z sługą Bożą udręki aresztowania. S. Zofia też była świadkiem śmierci i uczestniczką niezwykłego, jak na warunki obozowe, pogrzebu s. Romualdy.
W II roku nowicjatu s. Romualda została skierowana na placówkę do Rudnej Wielkiej, gdzie pomagała w pracy przy dzieciach przedszkolnych, przeprowadziła też kurs kroju i szycia. Pierwsze śluby zakonne złożyła 21 listopada 1924 r., a wieczyste - 15 października 1933 r. w Starej Wsi.
Ponieważ wykazywała szczególne uzdolnienia w sztuce krawieckiej (które w dalszych latach życia zakonnego doskonaliła, uzyskując w 1933 r. dyplom mistrza krawiectwa) oraz talent pedagogiczny, powierzano jej prowadzenie kursów kroju i szycia (Biłka Szlachecka, Prałkowce, Blizne, Świerża). W latach 1926 – 1936 prowadziła szwalnię w Łodzi, w domu dziecka przy ul. Wiznera, który w 1927 r. został przeniesiony na ulicę Marysińską. Od 1936 r. przebywała na placówce w Liskowie, gdzie pracowała jako krawcowa w domu dziecka oraz opiekowała się kaplicą. Wspólnota, do której należała, w 1939 r. liczyła 19 sióstr, a opiekę sprawowano nad 290 dziećmi w wieku 3 - 18 lat.
Zachowały się wspomnienia o s. Romualdzie: Szyła pięknie, starając się każdą zleconą jej pracę wykonać solidnie i na oznaczony czas ją oddać. (...) Szczególnie lubiły ją małe dzieci, bo te zwykle potrzebują więcej radości i dlatego zwracały się do niej, jak kwiaty do słońca, aby w pobliżu niej, w ciepłej pracowni usiąść na podłodze i bawić się różnymi odcinkami, które z kolorowych materiałów składała dla nich śp. s. Romualda. Często też przy tej zabawie coś ciekawego im opowiedziała.
Po wybuchu II wojny światowej Lisków dostał się w ręce Niemców. Zapewnienie utrzymania tak licznej grupie sierot stało się bardzo trudne i drastycznie pogorszyły się warunki życia. Wkrótce u s. Romualdy nasiliły się objawy gruźlicy, a możliwości leczenia były coraz bardziej ograniczone.
Wieczorem, 18 lutego 1941 r., siostry z Liskowa dostały nakaz opuszczenia swojego domu, następnego dnia o 8:00 rano zostały przewiezione na dworzec do Kalisza. Tułacza droga wiodła przez Puszczykowo koło Poznania (aresztowanie w klasztorze, z którego wysiedlono Braci Serca Jezusowego) do obozu koncentracyjnego w Bojanowie, pow. Rawicz, woj. wielkopolskie („Nonnenlager - Schmückert”), do którego siostry przyjechały 25 lutego 1941 roku.
W czasie okupacji hitlerowskiej utworzono tu obóz koncentracyjny, w którym w latach 1941 - 1945 więziono ogółem 615 sióstr z 27 zgromadzeń zakonnych oraz 37 księży.
Nakaz opuszczenia domu wydano w czasie nasilenia się objawów choroby s. Romualdy, a trudne warunki życia przyczyniały się do dalszego pogarszania się stanu jej zdrowia. Współsiostry postanowiły podjąć starania o zwolnienie jej z obozu, lecz w tym czasie „oferowano” wolność tylko za cenę podpisania oświadczenia o odejściu ze stanu zakonnego, a na spełnienie takiego warunku s. Romualda nie zgodziła się. „Coraz więcej mamy dowodów na to, że jesteśmy tu umieszczone tylko dlatego, co złożyłyśmy Panu Jezusowi w dniu profesji” - relacjonowała s. Zofia Szmyd.
Przez pierwszy miesiąc traktowanie sióstr zakonnych przez władze obozowe było dość łagodne, jednak te „przywileje” skończyły się po miesiącu. W końcu siostrom nie wolno już było używać stroju zakonnego i razem się modlić.
S. Romualda z wielką cierpliwością i pogodą ducha znosiła udręki choroby, spotęgowane warunkami panującymi w obozie. W swym ostatnim liście do Matki Generalnej (30 kwietnia 1941 r. czyli na dwa miesiące przed śmiercią) napisała:
Wybieram się do Ojczyzny Niebieskiej ... Bilet do Nieba mam już kupiony, tylko czekam, kiedy pociąg nadjedzie. Zdaje mi się, że ze Schműckertu będzie najbliżej.
Zmarła w oktawie Uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa - w czwartek, 26 czerwca 1941 r., o godz. 22:30, w 40 roku życia i po 19 latach w Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej.
W wojennych warunkach, prawdziwą manifestacją była Msza św. w kościele w Gołaszynie i pogrzeb na cmentarzu w Bojanowie, który odbył się 30 czerwca 1941 r., przy licznym udziale mieszkańców. Siostry dzieliły się przekonaniem, że tak piękny pogrzeb ksiądz proboszcz urządził s. Romualdzie „tchnięty łaską Bożą”, a każdy szczegół uroczystości został specjalnie zaplanowany przez Opatrzność Bożą, by wynagrodzić Zmarłej poświęcenie i dobro, jakie świadczyła innym. Tutejszych więźniów chowają bez żadnych oznak religijnych, na cmentarzu, bez pokropienia. (...) Nam pozwolili iść na pogrzeb wszystkim, a siostrom z innych zgromadzeń po 2, i tak wszystkich było nas 30. (...) Do karawanu dali ładne siwki i cały pochód był wspaniały. (...) W kościele pięknie był ołtarz ubrany w same białe goździki, zaświecili wszystkie świece, a koło katafalku także 12 świec. Pogoda też dopisała, a cały nastrój był podniosły, rzewny zarazem.
23 listopada 1941 r. nadszedł z Berlina do władz obozowych nakaz uwolnienia wszystkich uwięzionych w Bojanowie. Na liście była także zmarła przed 5 miesiącami s. Franciszka Romualda Grzanka, która wiedząc o podjętych przez władze zakonne staraniach, a także o znikomych szansach na ich skuteczność, powiedziała: jeżeli się tam dostanę [do nieba], to tak zrobię, że wszystkie siostry stąd wyjdą. (...) Jak nam przepowiedziała śp. siostra Romualda, wyjechałyśmy z tryumfem. Siostry z innych zgromadzeń cieszyły się naszym zwolnieniem i serdecznie nas żegnały. Po przyjeździe do Starej Wsi witano nas serdecznie jako bohaterki wytrwania w habitach zakonnych, bo taki był pretekst naszego zabrania do obozu.
O łaskach otrzymanych, a zwłaszcza o swoim ocaleniu z wojennej pożogi, dzięki ofierze życia s.Romualdy, był także przekonany ks. Marian Suski, kapelan w Liskowie w latach 1935 – 1941 r., który w 6. rocznicę śmierci sługi Bożej dał temu wyraz w liście do Matki Generalnej, by Zgromadzenie wiedziało, jakie dusze ofiarne posiadało w swoich szeregach.
Śmierć s. Romualdy została odczytana jako męczeńskie zakończenie życia, które już wcześniej oddała Bogu w akcie profesji zakonnej, a potem konsekwentnie, we wszystkich okolicznościach ponawiała złożoną ofiarę, wypraszając łaski dla innych.
Piosenka o s. Romualdzie: