Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej

EWANGELIA I ROZWAŻANIE
modlitwawdrodze.pl

Siostra Longina Trudzińska

Wanda Trudzińska – w Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek NMP NP - S. Longina - urodziła się 23 kwietnia 1911 roku w Trembowli - mieście kresowym Rzeczpospolitej (obecnie na Ukrainie) jako siódme dziecko Ludwika i Marceli z Żydkowskich. Rodzina była religijna i dobrze sytuowana: przy ul. Zaścianeckiej mieli oni swój dom z ogrodem i dość dużą pasieką, gospodarstwo rolne, ojciec prowadził też warsztat kowalsko – ślusarski. Ojciec brał czynny udział w życiu religijnym parafii, należał do chóru, a także często występował w kościele jako solista i skrzypek. 

Najmłodsza z dziesięciorga rodzeństwa Wandzia była ulubieńcem rodziny. Lecz od dzieciństwa Pan Bóg prowadził ją drogą krzyża, gdyż w 4 roku życia straciła rodziców, którzy umarli na tyfus. W czasie wojny na jej oczach zginął stryj i stryjenka. Pasmo cierpień, jakie przewinęło się poprzez życie dziecka, wyżłobiło w jego duszy głęboki rys, a zarazem wzmocniło siły na czekające je w przyszłości trudy i walki. W tym czasie Wandzia odkryła wartość modlitwy i oddawał się pod opiekę Matki Najświętszej. Przez jakiś czas wychowywała się ze starszą od siebie siostrą u sióstr dominikanek w Tarnopolu, a potem u sióstr służebniczek w Trembowli, gdzie ukończyła VII klasę szkoły podstawowej. Wandzia zapisała się w pamięci jako dobra uczennica, inteligentna i prostolinijna, o wesołym usposobieniu, a przy tym nadzwyczaj uczynna i ofiarna.

W 18 roku życia została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Według zachowanych wspomnień, po rozmowie ze swoją ciotką, która nie chciała wyrazić zgody na jej wstąpienie do klasztoru, Wandzia pościnała wszystkie róże z przydomowego ogródka, zaniosła je do kościoła i przybrała nimi wszystkie ołtarze, po czym przez całą Mszę św. przeklęczała, modląc się w intencji uzyskania zgody.

12 kwietnia 1929 r. rozpoczęła postulat, 16 października 1929 r. – nowicjat, I śluby złożyła 18 października 1931 r., a śluby wieczyste – 19 października 1936 r.

Pierwszą placówką, na którą została skierowana był Zakład Sierot w Turkowicach, gdzie jako wychowawczyni (z krótką przerwą podczas pobytu w Kozłowie, w charakterze wychowawczyni w ochronce oraz podczas nauki w Poznaniu – kursu pedagogicznego w 1935 r.) pracowała do końca życia.

Tu otrzymała początkowo grupę dzieci przedszkolnych, a następnie dziewięcioosobową grupę tzw. „trudnych” dziewczynek z VII klasy (dwie były wiekiem starsze od siostry). Opieka nad nimi była trudnym „egzaminem” wychowawczym i początkowo wydawało się, że młodziutka wychowawczyni nie poradzi sobie z trudnymi nastolatkami. Pod wpływem dobroczynnego oddziaływania s. Longiny dziewczęta zmieniły jednak swoje nastawienie do nauki i zachowanie, a cała grupa ukończyła szkołę z wynikiem dobrym. Następnie powierzono s. Longinie grupę chłopców. W pracy nadal osiągała bardzo dobre rezultaty. Choć była bardzo wymagająca, dzieci czuły, że są kochane i odwzajemniały się miłością. Umiała w swojej grupie wytworzyć rodzinną atmosferę radości i życzliwości.

S. Longina pozostawiła po sobie opinię świątobliwej siostry. W ostatnich latach, a szczególnie w ostatnich miesiącach życia, widać było u niej zdecydowane dążenie do świętości. Postęp ten wzrastał niemal z każdym dniem i przemieniał całą jej osobowość, aż osiągnął szczyt – zjednoczenie z Bogiem. Siły do walki ze swoimi słabościami czerpała u Chrystusa Eucharystycznego, którego przy każdej okazji odwiedzała w domowej kaplicy. Odznaczała się głęboką miłością Boga i bliźniego – gdy chodziło o dobro innych, podejmowała szybko każdą ofiarę, celowała w posłuszeństwie zakonnym.

Bóg przygotowywał ją do spełnienia wielkiego zadania – do ofiary z życia. Od lat dziecięcych miała przeczucie śmierci męczeńskiej, które upewniła w niej sługa Boża s. Leonia Nastał (podczas pobytu w Poznaniu na kursach wychowawczych) i jak ktoś się o niej wyraził, „krokami olbrzyma” zdążała do świętości. Kiedy siostry w Turkowicach podczas rekreacji rozmawiały o swoich Patronkach, s. Longina ze smutkiem stwierdziła, że nie ma świętej Wandy, ale zaraz z humorem dodała: „wobec tego, ja powinnam być świętą, muszę się jednak porządnie natrudzić, nazywam się przecież Trudzińska”.

Okres II wojny światowej był dla turkowickiego zakładu, zamieszkałego przez około 400 osób, bardzo ciężki; warunki egzystencji stawały się coraz trudniejsze, wszystkim doskwierał głód. Siostry, aby temu zaradzić, razem z dziećmi jeździły po żywność wózkiem torowym do oddalonych o 8 km Werbkowic. Było to o tyle niebezpieczne, że w okolicy grasowały bandy UPA, siejąc postrach wśród miejscowej ludności polskiej i ukraińskiej. W tym czasie s. Longina była opiekunką grupy chłopców, której patronował św. Andrzej Bobola. W 1944 r. przed świętem swojego patrona chłopcy wyspowiadali się i przyjęli Komunię św. 15 maja ośmiu wybranych z wielu ochotników miało razem z siostrą wyruszyć po prowiant i odprowadzić na stację matkę chorej s. Teresy Majkut. Do tej grupy należeli: Staś Kuczyński z Lublina, Zbyszek Michałowski z Wraszawy, Janusz Sadowski ze Lwowa (chłopiec pochodzenia żydowskiego ochrzczony w zakładzie i tam prawdopodobnie otrzymał takie nazwisko) i dwóch barci Wysmyków z Hrubieszowa (imiona pozostałych są nieznane), czyli chłopcy najlepsi i wzorowi.

Tego dnia wszyscy, także s. Longina, odczuwali dziwny niepokój. Janusz czuł strach, ale po chwili modlitwy w kaplicy powiedział: „Już się nie boję, bo pójdę z Panem Jezusem. Matka Boża mi pomoże, bo byłem niedawno ochrzczony”. W drodze powrotnej z Werbkowic siostra zauważyła, że płonie kościół w Malicach i natychmiast z chłopcami pośpieszyła na ratunek. Udało jej się wynieść obraz Serca Jezusowego, a kiedy poszła po inne rzeczy, została przez żołnierzy UPA zatrzymana razem z wychowankami (chłopiec Ukrainiec został zwolniony). Noc spędzili na przesłuchaniach na posterunku policji ukraińskiej w Sahryniu, a nazajutrz zostali wywiezieni do lasu i w samo święto swojego patrona rozstrzelani oraz pochowani na miejscu stracenia.

S. Longina niosła na ramieniu łopatę. Prawdopodobnie kazano jej wykopać dół, po czym wraz z dziećmi zastrzelono.
S. Longina miała 33 lata, a jej podopieczni byli w wieku od 10 do 12 lat.

Miejsce zbrodni i pochówku Męczenników długo nie było znane, lecz przetrwała pamięć o ofierze ich życia. W 10. rocznicę tych tragicznych wydarzeń ufundowano w kościele w Sahryniu pamiątkową tablicę, a w 1972 r. w Malicach - dzwon z napisem „Odlano mnie w dwudziestą ósmą rocznicę śmierci Siostry Longiny Trudzińskiej i 7 chłopców; będę głosił miłość i przebaczenie”.

W 1975 r. Jan Pokrywka, ówczesny maturzysta, a obecnie kapłan, powiadomił siostry w Sahryniu o miejscu, gdzie prawdopodobnie znajdują się doczesne szczątki s. Longiny i chłopców, a potem wraz z s. Dominiką Ordon dokonał ekshumacji.

Po nabożeństwie w kościele parafialnym w Sahryniu, doczesne szczątki chłopców i s. Longiny zostały potajemnie przewiezione do Starej Wsi, gdzie w dniu 7 lipca 1975 r. odbył się uroczysty pogrzeb, przy udziale członków rodziny s. Longiny, ojców jezuitów oraz licznej grupy sióstr.

W 60 rocznicę śmierci s. Longiny i 7 Wychowanków, z inicjatywy Matki Generalnej Marioli Karaś odbyły się uroczyste obchody: 16 maja 2004 r. - Msza św. w kościele w Sahryniu pod przewodnictwem ks. bpa Jana Śrutwy, biskupa diec. zamojsko-lubaczowskiej, a następnie ceremonia poświęcenia pomnika, postawionego w miejscu śmierci s. Longiny i chłopców - wychowanków Zakładu z Turkowic; 17 maja – uroczystości w Starej Wsi, w bazylice Wniebowzięcia Matki Bożej oraz na cmentarzu. Odtąd obchody rocznicowe gromadzą duchowieństwo, rzeszę sióstr, byłych Wychowanków Zakładu, a także miejscową ludność. W 2007 r. odbyło się poświęcenie pomnika w Turkowicach, ufundowanego przez tamtejszą społeczność.

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
33 0.047188997268677