200 Po Komunii św. pokazał mi Zbawiciel dwa ludzkie serca złączone ze sobą złotym przewodem, jakoby rurką o grubości świecy. Dał mi zrozumieć, że dusza miłująca Go żyje z Nim w tak w ścisłym zjednoczeniu, że dwa serca jednakowo biją, jednego pragną, jednakowej zażywają radości i w ogóle wszystko jest im wspólne. Rozumiałam, że tym przewodem jest miłość Ducha Świętego, który łączy serce ludzkie ze Sercem Bożym. Serca te były postawione blisko siebie i otoczone [15] dziwną mgłą, tak że nie mogłam poznać, które jest serce ludzkie, a które Boże. Rurka miała mniej więcej 10 cm długości. Następnie Serce Zbawiciela zawisło jakoby w przestrzeni, zrobiło [się] niezwykle duże i tak jaśniejące, że znów nie mogłam widzieć jego koloru tylko kształt. Od tegoż Serca wyszły takie same rureczki jak poprzednia, lecz w niezliczonej ilości, każda z nich była wykończona sercem. Pręciki te były takiej długości, że utworzyły objętość dorosłego drzewa. Gdy patrzyłam duchem na ten dziwny obraz, dał mi Pan Jezus zrozumieć słowa: „Jam jest szczep winny, wyście latorośle”.
220 15 maja, czwartek [1941r.] Po Komunii św. ujrzałam Zbawiciela w sutannie kapłańskiej uprawiającego niestrudzenie jakąś rolę. Zdziwiłam się na ten widok i spojrzałam w przeciwną stronę, szukając kogoś, kto by pomógł Panu Jezusowi w pracy, bo czułam, że jest bardzo zmęczony. Przed oczyma mej duszy odsłonił się nowy obraz mianowicie, bezkresna rola do uprawy, a na niej tysiące postaci kapłańskich ubranych tak [29] samo jak Zbawiciel i pracujących w ten sam sposób. Zaraz wśród tej liczby kapłanów ujrzałam niektórych, co pracowali opieszale, inni zaś sami wcale nie uprawiali roli i drugich na swoją część nie puścili. Mała tylko garstka pracowała nadzwyczaj gorliwie, ale i tych Zbawiciel przewyższał swoją gorliwością. Z jednych Pan Jezus był zadowolony, a opieszali pracownicy sprawiali ogromny ból Jego Boskiemu Sercu, co dał mi odczuć w bardzo przykry sposób. Poznałam, że to jest rola Kościoła św. wraz z kapłanami, na której sam Jezus będzie pracował do końca świata dla zbawienia dusz.
Parę godzin później zobaczyłam w przestrzeni złoty kielich, a nad nim śliczne Dzieciątko Jezus otoczone miłą jasnością. Dzieciątko najpierw było w pozycji leżącej, lecz na widok kielicha podniosło się i przez moment trzymało rączki nad kielichem, jakby błogosławiąc go radośnie, i zaraz to widzenie znikło. Nie otrzymałam żadnego zrozumienia do tego obrazu, tylko w tym dniu przeżyłam przykre cierpienia fizyczne. Najczęściej przed cierpieniem odbieram od Jezusa dowody miłości.
343 19 października, niedziela [1941r.] Rano przed dzwonkiem dał mi Zbawiciel zrozumieć, że miłość jest podobna do tęczy, a to dlatego, że składa się z różnych objawów, czyli że każdy uczynek wykonany z miłości ku Bogu ma swoje oryginalne piękno, coś, co harmonizuje jak kolory tęczy.
[31] Nieco później w kaplicy dał mi zrozumienie, że dusza moja musi być podobna do złota i do czystej wody, bo w tych dwóch przedmiotach najwyraźniej odbija się słońce. O jak dobrze pojęłam życzenie Zbawiciela - tego Słońca, które pragnie odbić się w każdej duszy ludzkiej i uszczęśliwić ją.
409 4 grudnia, czwartek [1941r.] Po Komunii św. znów byłam w zjednoczeniu z Panem Jezusem przez trzy cnoty teologiczne. Może za 5 minut. po przyjęciu Hostii św. poznałam, że tuż przy mnie są ci dwaj Anieli z kadzielnicami w ręku i Panu Jezusowi czynią służbę kadzenia w mej duszy. Zrozumiałam, że to kadzenie oznacza, iż Aniołowie ofiarują Panu Jezusowi modlitwy całego Kościoła św. oraz umacniają nimi i uświęcają moją duszę, a także, że sam Pan Jezus roz[115]porządza skarbami Kościoła św. i daje je komu chce. Pragnie dawać, aby wszystko Jego było nasze, a nasze Jego.
Miałam nadzwyczajną obecność Pana, aż się tak w przelocie myśli zdziwiłam, jak to być może, że Go jeszcze nie widzę zupełnie. Wtedy Zbawiciel pouczył mnie przez zrozumienie, że wiara mi Go zasłania w ten sposób, jak zasłania słońce człowiekowi opaska założona na oczy. Przez to, że zasłania, tym samym chroni go od szkody utraty wzroku, a cały organizm, choć słońca oczy nie widzą korzysta z właściwego działania jego życiodajnych promieni. Dał mi jeszcze zrozumieć, że jak słońce jest stworzone dla korzyści wszystkich ludzi, tak samo Pan Jezus jest dany od Ojca, aby wszyscy ludzie byli zbawieni przez łaskę i wiarę. Wyjaśnił mi tę rzecz, że ślepy od urodzenia, a potem uzdrowiony przez Zbawiciela, był dany jako symbol dla Kościoła słuchającego. Czyli, że Bóg prowadzi dusze do zbawienia przez wiarę, jakby z oczami niewidzącymi, ale Kościół nauczający kieruje nimi, aby nie zbłądzili z drogi bezpiecznej. Kościół nauczający nie ma tej opaski, co ma Kościół słuchający, lecz inną. Jest nią pokora, umartwienie, mądrość i nieomylność. Przez te cnoty Kościół nauczający też jest cały pod wpływem wiary, czyli nie patrzy w tym życiu bezpośrednio w Słońce, [116] bo jest pokorny, umartwiony, lecz z mądrością korzystając ze światła danego przez słońce, widzi drogi i ścieżki wiodące do zbawienia i nieomylnie prowadzi ludzi do Boga. Poznałam tę drogę, a raczej jedną z nich, która była zarzucona roztargnieniami podczas modlitw. Zobaczyłam osoby idące i przeskakujące różnej grupy kamienie, aby dojść do Boga, jako do celu. Lecz zaraz zrozumiałam, że się to ogromnie Panu Bogu podoba, bo te wysiłki świadczą o miłości dusz ku Niemu. Zrozumiałam w końcu, że jak ślepy ów niewidomym był nie przez grzechy swoje ani przez grzechy rodziców swoich, lecz po to, aby się w nim objawiła chwała Boża, tak samo Bóg prowadzi ludzkość do siebie w ciemnościach wiary, aby się przez to objawiła chwała Boża, a pomnożyło się szczęście wieczne dusz wierzących. Otworzyła się przed moją duszą dziwna tajemnica mądrości i miłości Boga ku ludziom, iż wszystko czyni tak, aby mogli ludzie jak największą szczęśliwość osiągnąć.
Przed godziną świętą „Głos”: „Nie ustawaj w żalu za grzechy swoje". Potem jeszcze zrozumiałam wielką miłość Pana Jezusa ku duszom, że umarł za nas wtedy, gdyśmy byli jeszcze w grzechu. Wszak to się powtarza ustawicznie, bo dopiero Chrzest św. gładzi [117]grzech pierworodny.
578 8 kwietnia, środa [1942r.] Od samego rana okazywał mi Zbawiciel wiele miłości i zaufania. Przed błogosławieństwem po Mszy św. znów powiedział mi to samo co w poniedziałek: „Patrz co ze Mnie uczyniły dwa przykazania”. Za chwilę po Komunii św. zjawił się Zbawiciel w mej duszy, zagarnął mnie zupełnie pod swoją władzę i te powiedział słowa: „Oznajmij ode Mnie Księdzu Franciszkowi1, Biskupowi diecezji przemyskiej, aby w Imieniu Jezusa Chrystusa Syna Bożego polecił swoim wiernym ścisłe zachowanie dwóch przykazań miłości Boga i miłości bliźniego. [34] Wszystkim, którzy zachowają te dwa przykazania, w szczególny sposób błogosławić będę w życiu i w godzinę śmierci, nadto całemu światu dam miłosierdzie i pokój mój”. Polecenie to było tak wyraźne, iż zdawało mi się, że całą istotą przemieniłam się w słuch i w ten rozkaz Pana Jezusa. Potem przyszła na mnie bojaźń przed tym żądaniem Zbawiciela, ale jakby na pociechę otrzymałam zrozumienie tych słów: "Jako Mnie posłał Ojciec i Ja was posyłam…” Boże, Boże Wielki, kogóż posyłasz, grzeszny proch ma mówić do ks. biskupa? Bądź miłościw mnie grzesznej i ukryj mnie w Sercu Twoim, o Jezu.
Zbawiciel zwrócił całą uwagę mej duszy ku sobie i te powiedział mi słowa: „Napisz księdzu Franciszkowi, Biskupowi Przemyskiemu, niech się Mnie nie opiera, bo Ja Pan. Dam mu skrzydła orłowe i poniesie wolę Moją i złoży ją na Skale, aby dwa przykazania miłości Boga i bliźniego na nowo w Moim Imieniu ogłoszone zostały wszystkim panującym na ziemi królom, książętom i wodzom narodów, bogatym i ubogim, starszym i dziatwie, i wszelkiemu duchowi ludzkiemu ku zbawieniu”
589 15 kwietnia, środa [1942r.] ... Po drugiej Mszy św. zjawił mi się Zbawiciel jako ojciec najlepszy i te powiedział słowa: „Córko ukochana, weźmij moje troski na siebie. Postaraj [43] się, aby miłość Boga i bliźniego na nowo odżyła w sercach ludzkich”. Pan Jezus był jakby strapiony i rozżalony, że ludzkość nie ma miłości Boga i bliźniego. Jego strapienie udzieliło się także mojej duszy, ale cóż ja uczynię wobec złości świata całego, aby pocieszyć Jezusa Ojca najlepszego.
624 10 maja, niedziela [1942r.] ... Zrozumiałam także treść owego polecenia, szczególnie te słowa: „Całemu światu dam miłosierdzie i pokój mój”. Czyli to miłosierdzie i pokój ów, nie dotyczy tylko pokoju politycznego, ale duchowego, który jest owocem miłości Boga i bliźniego.
Na błogosławieństwie popołudniowym podczas modlitwy Ojca św. Piusa XII. o pokój przy słowach - „Ty przemów do serc ludzkich”, usłyszałam głos Zbawiciela: „Modlitwa wysłuchana, już przemówiłem”. Pan Jezus zwrócił się do mnie, iż u mnie są Jego słowa i teraz ja za nie odpowiadam wobec Pana Boga i bliźnich. Dał mi zrozumienie, że słowa, które mi powiedział w poleceniu do ks. biskupa przemyskiego, będą ogłoszone całemu światu, aby Bóg był przez nie usprawiedliwion przed Aniołami w niebie i przed ludźmi na ziemi. Że [86] słowa te pozostają w stosunku do słów: „Cóż jeszcze mogłem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem?” Że na sądzie Bożym nikt się nie wymówi, jakoby nie wiedział o wypełnieniu zakonu w miłości Boga i bliźniego. Zrozumiałam także treść owego polecenia, szczególnie te słowa: „Całemu światu dam miłosierdzie i pokój mój”. Czyli to miłosierdzie i pokój ów, nie dotyczy tylko pokoju politycznego, ale duchowego, który jest owocem miłości Boga i bliźniego.
827 20 [listopada], piątek [1942r.] Od rana gorąca miłość Boża. Po Komunii św. stało się, że z Hostii św. począł padać obfity ciepły deszcz w duszę. Po chwili dusza zmieniła się w olbrzymi wysoko obmurowany ogród pełen zielonych cudnych gałązek. Nie były to drzewa, ale śliczne gałązki podobne do palmowych gałązek, inne miały liście jakoby śliw, inne jako liście jabłoni. Patrzyłam uniesiona miłością na to cudne zjawisko, a deszcz jeszcze padał, a gałązki i liście nabierały coraz większej bujności i byłam w zjednoczeniu niewypowiedzianym z Panem Jezusem. Zbawiciel dał mi poznać, że te gałązki śliczne są to uczucia duszy, które rosną z Jego łaski. Lecz ja zasmuciłam się, że owocu nie ma [92] wśród owych gałązek, wówczas Zbawiciel dał mi zrozumienie, że Ojciec niebieski wiekuiście, rodząc Syna swojego, dał też w Nim płodność wszystkiemu, co stworzył. Zaś wzrost wszystkiego zależy też od warunków zewnętrznych, to jest od uprawy gleby, od deszczu i ciepła. Jeżeli w duszy rosną uczucia z Boga i dążą do Boga, tedy przynoszą owoce uwielbienia Ojcu Przedwiecznemu, są powodem Jego większej czci i chwały. Lecz Zbawiciel zastrzegł sobie, że owoce pokaże mi aż w wieczności.
Następnie zaczęłam szukać wśród tych cudownych gałązek, czy jest chociaż jeden listek, który by nie urósł wskutek owego deszczu, a który by do mnie należał. Jednak nie znalazłam nic swojego, ale wszystko było Jezusowe i byłam tym ogromnie uszczęśliwiona. Podczas tej kontroli zauważyłam na listkach tu i ówdzie jakiegoś małego robaczka lub muszkę szkodliwą i żal mi było tych liści, aby szkodniki nie zepsuły ich piękna. Chciałam natychmiast użyć środków zapobiegawczych. Wówczas dał mi Pan zrozumieć, że w uczuciach duszy tymi szkodnikami są różne niewierności, miłość własna i wiele innych błędów, które przy łasce Bożej można usunąć. Środkami zaś na owe duchowe szkodniki, są Sakramenty św. oraz Msza św. i wszystkie ćwiczenia religijne, które Kościół św. podaje.
Ujrzałam w końcu kilka gołąbków, lecz nie wszystkie były całkiem białe, które przechodząc wśród gałązek rozkoszowały się cieniem tychże. Tu zrozumiałam, że obowiązkiem duszy jest rozniecać święte uczucia w sercach swoich bliźnich.
[93] W końcu zdawało mi się, że Matka Najświętsza wraz z Aniołami i Świętymi czuwa ustawicznie nad pięknością tego ogrodu duszy.