FRAGMENTY Z DZIENNIKA
Poniedziałek, 13 listopada 1854 r.
Wicher i zamieć śnieżna ogromna przez dzień cały. (...) Rano zesłał mi Pan Bóg ubogiego podróżnego chłopaczka, widać bardzo nieszczęśliwego. Dałem mu spodnie, kamizelkę i złp. 1, a od Teofila koszulę, bo jego dola tułania się wśród takiej zamieci do żywego mnie przejęła.
Sobota, 23 grudnia 1854 r.
Piałem w dzienniku. Wtem powiadają mi najbardziej pożądaną przy dzisiejszym dniu wiadomość, że przyszła jakaś nędzna niezmiernie kobieta, dopraszająca się o przyjęcie jej dziecięcia do sierot. – Dziś Wigilia, dziś pamiątka, jak uboga Rodzina Przenajświętsza szukała gospody. Jakież to dziwnie miłe dla serca zdarzenie – pomyślałem sobie – że dziś właśnie uboga wdowa przynosi nam sierotkę do żłobka! (...) Teofil pożądaną przywiózł mi z Rawicza wiadomość, że powiat wyznaczył na ubogich przeszło 1000 talarów i chce, aby kuchnię dla ubogich na Gostyń i okolicę urządzić w Domu Miłosierdzia. Dzięki Bogu!
9 kwietnia 1853 r.
Podzieliłem się z robotnikiem moim obiadem, przy którym mnie zastał, bo nie pojmuję, jak można w gościnności robić wyłączenia. Jeżeli jednych spraszamy na obiady, to tych, których Bóg nadarzy, przede wszystkim ugościć winniśmy.
14 marca 1859 r.
W czasie, gdy rozmawiałem w izbie ochronkowej z gospodarzami o budowie kaplicy, dzieci (...) bawiły się na słońcu przed ochronką. Jedno tylko dziewczątko, może pięcioletnie, zostało w izbie i (...) ciągle trzymało się poły mego surduta.
Piątek, 26 sierpnia 1853 r.
Przy piątku odwiedziłem chorych i chcąc im posłużyć starym obyczajem, nakarmiłem jednego bardzo słabego chorego, który sam łyżki utrzymać nie może. Jest to młody robotnik, Niemiec, który o mil kilkadziesiąt przyszedł do Pudliszek do kopania torfu.
MYŚLI OJCA EDMUNDA